Głos w sprawie piractwa (fonograficznego)

Wbrew powszechnemu lamentowi nad rozwojem rynku pirackich płyt w Polsce, uważam, że w naszym kraju piractwo fonograficzne jest zjawiskiem pozytywnym. Nie przekonują mnie najczęściej wysuwane argumenty w tej sprawie, ponieważ nie uwzględniają realiów i wielu kontekstów rozwoju piractwa.

Przytaczane zazwyczaj argumenty przeciwko piractwu mające na uwadze interes kupującego są raczej godne ubolewania. Trudno jest wytłumaczyć, komukolwiek, że kupienie tego samego tytułu, tego samego wykonawcy za sześciokrotnie wyższą cenę leży w jego interesie. Dodatkowo, jeżeli kupujący wie, że wyprodukowanie kasety jest droższe od wyprodukowania płyty, a wysokości cen są odwrotnie proporcjonalne do kosztów produkcji, to przekonanie go o słuszności dokonania zakupu oryginału musi spełznąć na niczym. Argumentacja przestaje być wiarygodna. Natomiast ukrywa rzeczywisty interes: producenta, pośredników i państwa.

Równie zabawny jest przytaczany czasem argument o demoralizacji kupujących na skutek zakupu nielegalnych produktów, a więc uczestnictwa w nielegalnym procederze. Pierwsza demoralizacja nastąpiła jednak już wcześniej, co się przemilcza, a jej autorami byli producent, pośrednik i państwo. Demoralizacja ta nastąpiła przed witryną sklepową. Który z późniejszych klientów piratów może zapłacić za płytę z muzyką 50-70 PLN? Czy możliwa jest w naszym kraju niezagrożona bankructwem domowego budżetu swobodna "konsumpcja" oficjalnych produktów fonograficznych?

Zdaniem niektórych, piraci przyczynili się do upadku sklepów płytowych, a tym samym do załamania rynku fonograficznego. Moim zdaniem rozwój piractwa należy kojarzyć nie tyle z inwazją piractwa, ale z wysokimi cenami produktów oryginalnych. Któż nie wolałby lepiej wydanego i lepiej brzmiącego oryginału? Niestety mało kogo na to stać, w tej sytuacji poszukuje się alternatyw, i wcześniej czy później natrafia się na płyty pirackie. Załamanie rynku fonograficznego należałoby rozpatrywać uwzględniając fakt, że klienci piratów i sklepów płytowych to nie jest zbiór tych samych osób. Rezygnacja z zakupów w sklepie na rzecz piratów jest udziałem tylko części klienteli sklepowej. Dla wielu kupno płyty pirackiej jest jedyną szansą zakupu płyty kompaktowej i do sklepu po nią wybierają się rzadko lub wcale. Warto przytoczyć kolejny argument adwersarzy piractwa, że w takim razie niech ludzie kupują kasety, jak ich nie stać na kompakty. Na taki argument można tylko odpowiedzieć prośbą o porównanie oferty kaset i płyt w sklepach. To nie są ziemniaki, klienci poszukują konkretnych tytułów.

Niestety oprócz cen, sklepy płytowe - o dziwo! - przegrywają z piratami także w kategorii asortyment (szerokość oferty). Tu przyczyny są wielorakie, po pierwsze promocja popowej "sieczki" w mediach marginalizuje muzykę, która przekracza możliwości percepcji estetycznej osoby przeciętnej, po drugie słaba kondycja przedstawicielstw zachodnich koncernów procentuje rezygnacją z zamawiania tytułów "trudniejszych", mniej "chodliwych". Po trzecie, nie bez wpływu jest zwykła ignorancja sklepowych decydentów. Pojawiły się też inne względy, w dwóch sklepach sieci EMPIK usłyszałem w odpowiedzi na pytanie o płytę S. O'Connor The Lion and the Cobra, że nie ma jej ponieważ jest niechrześcijańska (chodziło o podarcie portretu Papieża). Asortyment piratów dzieli się na dwie zasadniczo kategorie popularną „sieczkę” właśnie: składanki typu VIVA vol.18, vol.19 itd. oraz pozostałe kierunki, w tym takie jak: jazz, rock progresywny. W ramach kategorii "pozostałe" mamy częstokroć do czynienia niemal z cudami: całe dyskografie Dead Can Dance, Lacrimosa, King Crimson, Yes, Genesis, Gong itd. do tego wiele tzw. "wynalazków" płyty Levina, Gunna, Bruforda, Frippa, Sylviana, Jansena i Barbierego, Russella Millsa, Laswella i in.

Zakup pirackiej płyty staje się rodzajem kontestacji systemu, wyrazem sprzeciwu dla jego reguł, ale przede wszystkim, jest zaspokojeniem estetycznych potrzeb, których radio, jedyna alternatywa, nie jest często w stanie zaspokoić, a na oryginalne płyty po prostu kupujących nie stać. Tu pojawia się kolejny argument przemawiający za piractwem: rozwój muzycznych zainteresowań, wrażliwości. Przykre jest to, że te potrzeby mogą dla sporej grupy realizować się wyłącznie poza oficjalnymi strukturami państwa, produkcji i handlu, jednak w mojej opinii, ten rozwój jest ważniejszy od interesu wymienionych.

Ps.
Chciałbym się wstydzić tego tekstu, ale nie potrafię.


Autor: Doctoor